JERZY LEWANDOWSKI

Jerzy Lewandowski
Kl. IIIa
Państwowe Liceum i Gimnazjum w Brodnicy
woj. pomorskie
16 czerwca 1946 r.

Jak się uczyłem podczas okupacji?

W czasie okupacji niemieckiej w latach 1939–1945 uczyłem się [na tajnych kompletach] geografii i historii Polski w szkole powszechnej w Warszawie, a następnie uczęszczałem do tajnego gimnazjum, zorganizowanego w Milanówku pod Warszawą przez zakon sióstr urszulanek.

Warunki, jakie były w szkole powszechnej w Warszawie, przedstawiały się następująco.

Szkoła znajdowała się w lokalu, który zajmowała już przed wojną. Po dokonaniu remontu (bo budynek był uszkodzony w kilku miejscach przez działania wojenne z 1939 r.) warunki lokalowe bardzo się polepszyły i nauka [zarówno] w szkole powszechnej, jak i w tajnym gimnazjum, które istniało przy niej pod nazwą szkoły handlowej, pod tym względem nie [sprawiała] wielkich trudności.

Przez trzy lata, począwszy od roku [szkolnego] 1941/1942, uczyłem się [na tajnych kompletach] geografii, a od następnego roku przez dwa lata – historii Polski. Pod koniec roku szkolnego 1943/1944 złożyłem w tej samej szkole tajny egzamin do pierwszej klasy gimnazjalnej. W mojej klasie było ok. 20 uczniów. Z historii i geografii przerabiałem wszystko, co było podane przed wojną w programie szkoły powszechnej. Każdy uczeń korzystał z innych podręczników i nie przynosił ich ze sobą do szkoły. Tylko książkę do języka polskiego, z której też nie wolno było korzystać, pt. Pięknie być człowiekiem (czytanka dla szóstej klasy szkoły powszechnej [autorstwa] Józefa Zaremby i Jerzego Ostrowskiego), posiadali wszyscy uczniowie. Te książki były przechowywane w szkole i używane w czasie lekcji. Podręczniki tego rodzaju można było dostać po wysokiej cenie, naturalnie w tajemnicy, w księgarniach, jeszcze z zapasów przedwojennych. Właśnie tu ujawniała się najbardziej pomoc społeczeństwa. Czasem prywatnie od jakiejś osoby znajomej też można było kupić lub otrzymać różne pomoce naukowe. Uczniowie i nauczyciele byli bardzo patriotycznie nastawieni w tajnym nauczaniu. Cały zespół był zaufany. Jednak ryzyko było wielkie i z tej strony, bo właściwie nie można było być pewnym, czy któryś z kolegów się nie pochwali, że uczy się zabronionych przedmiotów. Niektórzy byli członkami podziemnego harcerstwa i na tych można było polegać najbardziej. Często w czasie drogi do szkoły lub z powrotem uczniowie na skutek zamachów ulicznych i aresztowań byli narażeni na niebezpieczeństwo. Pewnego razu i ja znalazłem się na ul. Marszałkowskiej (róg [ul.] Nowogrodzkiej) w samym centrum walki między tajną organizacją – Armią Krajową – a niemiecką żandarmerią. Powstanie Warszawskie przerwało moją naukę w Warszawie. W pewnym okresie, kiedy Niemcy zupełnie zamknęli szkoły, uczyliśmy się w prywatnym mieszkaniu przełożonej naszego zakładu, pani Świerzyńskiej-Słajewskiej. Wtedy to książki nosiliśmy w opakowanych papierami paczkach, a uczniowie wchodzili do tej szkoły pojedynczo, żeby nie zwrócić [na siebie] uwagi najeźdźcy. Tam korzystało z nauki w mojej klasie tylko pięciu uczniów.

Następnie po Powstaniu [Warszawskim] kontynuowałem naukę w Milanówku pod Warszawą, w tajnym gimnazjum w zakonie urszulanek. Szkoła mieściła się tam w dwóch osobnych budynkach i miała tylko trzy klasy gimnazjalne. W jednym domu na piętrze była klasa, a w drugim [budynku znajdowały się] dwie. Warunki były tu dużo gorsze. Uczęszczałem tam od września 1944 r. aż do 17 stycznia 1945 r. W naszym zespole było siedem osób (trzech chłopców i cztery dziewczynki). O podręczniki staraliśmy się podobnie jak w Warszawie. Każdy z nas miał inne podręczniki. Szkoła była tak zakonspirowana, że mało kto o niej wiedział. Podczas dni, w które żandarmeria urządzała swoje obławy i aresztowania, nauka się nie odbywała. Profesorów zastępowały nam zakonnice, które zresztą przeważnie wszystkie miały odpowiednie kwalifikacje.