BOGUSŁAW PŁOTNICKI

Bogusław Płotnicki
kl. VII
Szkoła Powszechna nr 1 w Parczewie

Wypracowanie na temat Moje przeżycia wojenne

Wojna zastała mnie w Łomży k. Białegostoku. Koszmarny ten dzień był początkiem [brak] podróży, aż do zacisznego w owym czasie Parczewa. Dowiedziawszy się, [że] pierwsze, a nigdy przez nas nie widziane bomby hitlerowskie spadły na nasz kraj, ogarnął nas strach. Mama, gdy przypomniała sobie, że tatuś jest na froncie i że tyle krwi polskiej się poleje, zmartwiła się bardzo.

Po kilku godzinach uciekliśmy do Siedlec, aby [stamtąd udać się] do Parczewa. W Siedlcach zastał nas okropny widok bombardowania bezbronnych uciekinierów. Straszny huk rozrywających się bomb i ogłuszający gwizd odłamków stał się rzeczą nie do przeżycia. A niemieccy piloci używali sobie na bezbronnej ludności polskiej przez rzucanie bomb i sieczenie z karabinów maszynowych.

Mama, usłyszawszy pierwsze bomby od początku swego życia, postanowiła udać się ze stacji do miasta. Po kilku godzinach byliśmy już u stryjenki na samym końcu miasta, bezpieczni lecz zmordowani. Wieczorem dostaliśmy się do Parczewa, zmęczeni straszną ucieczką spod niemieckiej granicy. W Parczewie tu i ówdzie pojawiały się niemieckie samoloty, siejąc wkoło siebie strach i zniszczenie, więc mama postanowiła wynieść się na peryferie miasta.

Pierwszy raz, gdy ujrzałem wojska naszego wroga w Parczewie, było mi jakoś dziwnie przykro, chociaż wtedy miałem pięć lat. Gdy przyszło Gestapo, zaczęły się aresztowania i wywożenia do Niemiec na roboty fizyczne. Niedługo potem zaczęło się trzebienie Żydów i ich mordowanie wprost w nieludzki sposób. Pewnego razu przyjechała niemiecka żandarmeria i kazała Żydom skakać z mostu do [rzeki]. W Parczewie Niemcy urządzili łapankę, w której został aresztowany mój wujek. Pewnego razu Niemcy powiesili 12 ludzi za wysadzanie mostów. Ofiary te wisiały 24 godziny na haniebnym stryku. Niemcy gnębili Polaków jak mogli, ale ducha polskiego nie złamali. W owym czasie w Parczewie nie było szkoły, toteż uczyłem się prywatnie u jednej pani.

Potem Niemcy [brak] od zwycięskich wojsk radzieckich, w oczach ich było widać strach i grozę [?], która spadła na nich w obecnej porażce, gdyż cios ten był wymierzony w samo serce niemieckiego imperializmu. Czasem widać było sznur niemieckich samochodów uciekających w największym popłochu, a na wierzchu jadących Niemców.

Pewnego południa, 22 lipca [1944 r.], Niemiec, który umiał po rosyjsku, powiedział mamie, że wojska sowieckie są już pod miastem, więc ja z mamą wzięliśmy łopatę i wykopaliśmy duży okop. Ledwieśmy stąpnęli na stopnie, posypały się salwy z czołgów i karabinów maszynowych. Gdy wyjrzałem z okopu, ujrzałem uciekających Niemców, po godzinie witaliśmy zwycięskie wojska [sowieckie]. Potem mama poszła uczyć dzieci. Ale teraz Niemcy nigdy się nie odbudują i nie będą zagrażali pokojowi świata.