WŁODZIMIERZ KOTOWSKI

Włodzimierz Kotowski
kl. III gimnazjalna
Państwowe Koedukacyjne Gimnazjum i Liceum w Tucholi
woj. pomorskie
18 czerwca 1946 r.

Nauka na tajnych kompletach w czasie okupacji niemieckiej w Generalnej Guberni

Jednym z miast, w których zorganizowano tajną naukę, był Mińsk Mazowiecki. Nauka ta została zorganizowana w chwili, kiedy okupant zamknął tamtejsze gimnazjum ogólnokształcące i szkołę powszechną. Wprawdzie po pewnym czasie szkoła powszechna została uruchomiona i zezwoliły na nią władze okupacyjne, ale nie można było wykładać przedmiotów zakazanych. Tymi przedmiotami [szkolnymi] były najważniejsze [dziedziny], które mogłyby nas zapoznać z przeszłością naszego kraju i rozwojem kultury. Zakazane były [zwłaszcza] dwa przedmioty: historia i geografia. Żeby uniknąć tego prawie nic niedającego [sposobu] uczenia się, skomunikowałem się z takimi kolegami i koleżankami, którzy byli tej samej myśli. Mając pomoc od nauczycieli, utworzyliśmy tajną szóstą klasę szkoły powszechnej. Było to w roku [szkolnym] 1940/1941. Lekcje odbywały się u nauczyciela Bogusława Tanzowskiego, a później kierownika szkoły powszechnej im. Dąbrówki. Wykładał on historię i przyrodę. Nauczycielka Maria Tanzowska wykładała matematykę, geografię i dodatkowy język niemiecki. Innych przedmiotów uczyli nauczyciele szkoły oficjalnej jak: Majewski, Ewelina Zamojska, Oraczewska i inni. Nauka odbywała się po południu. Na ogół praca szła dobrze, ponieważ byli tu przeważnie dobrzy uczniowie, którzy nie zgadzali się z tym, że musieliby nie uczyć się zakazanych przedmiotów. W nauce dużym plusem było to, że mieliśmy prawie dostateczną liczbę książek dostarczonych przez nauczycieli i częściowo [przez nich zachowanych] mimo działań wojennych. W drodze na [tajne] komplety trzeba było uważać, aby nie wzbudzić czyjegoś zainteresowania z powodu codziennego pojawiania się w jednym miejscu. Natomiast podręczniki do niedozwolonych przedmiotów trzeba było ukrywać, nie [można było] nosić [ich] razem ze wszystkimi książkami, ażeby w razie rewizji nie zostały znalezione przez okupanta. Cały czas jednak uczyłem się w normalnym trybie. Był moment, kiedy władze niemieckie urządzały na mieście tzw. łapanki. Było to po prostu siłą zabieranie ludzi z ulic i wywożenie do Rzeszy do pracy. W takim [niebezpiecznym] czasie trzeba było zaprzestać uczęszczania [na zajęcia] i przeczekać tę straszną dla nas chwilę. To jednak nie chroniło [nikogo] zupełnie przed wywiezieniem. Groziły także łapanki [urządzane] po domach. Wówczas kryliśmy się w takich dziurach, do których innym razem nie weszłoby się w żadnym wypadku. Tak przecierpieliśmy cały rok i [później] doganialiśmy to, co straciliśmy w wyniku przerw w nauce. Mimo to nie upadaliśmy na duchu, bo byliśmy świadomi, że mamy za to hojną zapłatę. Zapłatą tą była znajomość historii, geografii i literatury polskiej.

Po skończeniu szóstej klasy postanowiłem się dalej kształcić. Zacząłem teraz uczęszczać do pierwszej klasy gimnazjalnej. Wiedziałem, że będą mnie czekały te same trudności, a nawet bardziej niebezpieczne [sytuacje], ponieważ gimnazjum w ogóle nie istniało i trzeba było tym bardziej się maskować, aby nie zostać wykrytym przez okupanta.

Gimnazjum, jak się okazało, bardzo różniło się od [tajnego] kompletu szóstego oddziału. Tam istniała cała szkoła, tylko z tą różnicą, że była rozczłonkowana i ukryta, [działała] jako podziemna.

Zacząłem tam chodzić jesienią 1944 r. Komplet, do którego należałem, składał się z dziewięciu osób, wśród których spotkałem także kolegów ze szkoły powszechnej. Takich kompletów było bardzo dużo. Samych zespołów klasy pierwszej funkcjonowało kilkanaście, tak że przypominam sobie [nawet] komplet „p”, [a wszystkie były nazywane] kolejno według [liter] alfabetu. Mój komplet nosił nazwę „h”. [Nauka stała się] wiele trudniejsza, a to z tego powodu, że lekcje odbywały się czasami trzy razy w ciągu dnia, z małymi przerwami, ale w różnych częściach miasta. Tak samo ciężką pracę jak my wykonywali nasi profesorowie, którzy musieli cały dzień przenosić się z [zajęć jednego] kompletu na [lekcje innego] kompletu.

Dyrektorem tajnego gimnazjum był przedwojenny dyrektor tegoż gimnazjum, [pan] Lupiński. Lekcji historii udzielał profesor Henryk Gajewski, obecny dyrektor gimnazjum w Chojnicach, matematyki [uczył] prof. Rawski, [nauczycielami] innych przedmiotów [byli]: prof. Ługowska, prof. Klimaszewska, prof. Klepacka, prof. Kozikowski, prof. Klubówna i inni.

W tych złych warunkach przecierpieliśmy prawie do końca roku. Zarówno te [niedogodności], jak i często nieogrzane mieszkanie, w którym odbywały się lekcje, nie zniechęcały nas jednak do mozolnej pracy. Wszystko znieśliśmy. Gorszym dla nas ciosem było przerwanie nauki spowodowane wiosennymi łapankami i aresztowaniem kilku uczniów klasy czwartej, wśród których był nasz najlepszy kolega Dariusz Wojciechowski, syn nauczycielki ze szkoły powszechnej. Zaaresztowano [te osoby] [z powodów] politycznych, ale lekcje zostały przerwane z obawy, aby [chłopcy], torturowani przez gestapo, nie wydali nas wszystkich. Koledzy okazali się bohaterami, ponieważ nie zdekonspirowali nikogo, ale po kilku tygodniach wymawialiśmy ich nazwiska [z bólem]. Przeczytaliśmy [je] na liście rozstrzelanych Polaków na ulicach Warszawy. Tortury, zadawane na Pawiaku przez katów hitlerowskich, i niechybna śmierć nie złamały żelaznych charakterów naszych kolegów bohaterów. Po tym wypadku przerwano naukę. Została wznowiona [dopiero] po pewnym czasie. Jednak zmuszony przez władze niemieckie, musiałem wykonywać pracę fizyczną. Pomimo że wielu z nas zmuszono do przerwania potajemnych zajęć, nie złamano w nas ducha i [nie zniechęcono] do nauki.