STANISŁAWA KOZA

Stanisława Kozówna
Klasa V
Szkoła Powszechna w Krężnicy Jarej

Moje wspomnienie z 1939 r.

Był to 1939 r. Nad ziemią polską zawisła groza wojny. Nasz odwieczny wróg Niemiec wtargnął na naszą ziemię, siejąc spustoszenie i postrach wśród Polaków. Poszli nasi żołnierze na krwawy bój, opustoszały domy i wioski, ale byliśmy pewni, że pokonamy Niemca. Stało się inaczej. Niemcy przekroczyli granicę Polski, poszli w głąb naszych ziem, rabując wioski i miasta. Wojsko polskie zaczęło się cofać, kryło się po lasach, oddalało się od dróg, ażeby nie wpaść w ręce wroga. Nieprzyjaciel zalewał swoim wojskiem nasze ziemie, zrywał orły polskie z czapek żołnierzy i zabierał ich do niewoli. Samoloty niemieckie warczały w górze i zrzucały bomby na nasze wioski i miasta. W naszej wsi zjawiali się grupami żołnierze zmęczeni, ale pełni mocy, że kiedyś i dla naszej ziemi zabłyśnie jutrzenka swobody i wolności. Po krótkim odpoczynku maszerowali dalej i dalej, aby nie poddać się wrogom. Tymczasem Niemcy zaczęli zrzucać bomby na lasy, ażeby w ten sposób zmusić te garstki żołnierzy do oddania się w ich ręce. Spadło kilka bomb koło naszej kolonii, ale żadna nie wyrządziła szkody naszym gospodarstwom, bo wszystkie padły na puste pola. Ludzie opuszczali swoje domy, uciekali do lasu, aby być z dala od wroga. Widziałam, jak zrzucana przez Niemców bomba na Strzeszkowice rozerwała się gwałtownie i zaczęły palić się zagrody ludzkie. Wraz z innymi gospodarstwami spłonęło gospodarstwo mojej cioci. Wreszcie ucichły bomby i huk armat, ale nad naszą ziemią krwią zbroczoną zawisła groza niewoli. Każde serce polskie opłakiwało swoich najbliższych, a ziemia nasza użyźniała się męczeńską krwią synów Polaków, którzy usiali drogę swoimi mogiłami. Byłam jeszcze małą, siedmioletnią dziewczynką, ale te chwile utkwiły w mojej pamięci. A dziś znowu rozwinął skrzydła biały orzeł i zajaśniała przed nami wolna Polska.