S. ŁYSIAK

S. Łysiakówna
Klasa VII
Jastków, 11 czerwca 1946 r.

Moje przeżycia wojenne

Z wolna zapadał styczniowy wieczór. Przy nadesłanych przez pocztę gazetach zebrało się pięciu mężczyzn, a mianowicie trzech stryjków, tatuś i dziadzio. Jeden ze stryjków zapalił lampę i zaczął czytać. Chcąc się dobrze przysłuchać, wszyscy skupiliśmy się koło czytającego, pilnie słuchając. Wtem na podwórku rozległ się strzał. Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi, bo przecież strzał w czasie okupacji rodził przestrach i trwogę. Na widok okrążonej pierścieniem chaty pobledliśmy jak kreda. Za chwilę do mieszkania weszło trzech Ukraińców. Padła krótka komenda: „Ręce do góry”.

Każdy z nas zadrżał ze strachu. Ręce podnieśliśmy tylko my, dzieci, i mamusia, a mężczyźni stali jak przykuci. Rozzłościli się Niemcy, że na ich komendę ta „polska świnia” nie chce wykonać rozkazu. Więc jeden z Niemców chwycił automat i wycelował prosto w opornych. Zaczęliśmy płakać. Niemiec, nie zważając na nic, wystrzelił kilka razy w sufit, aby jeszcze zwiększyć nasz strach. W mieszkaniu powstało zamieszanie. Wreszcie pod naciskiem Ukraińców i mężczyźni podnieśli ręce do góry. Tymczasem inni Ukraińcy przeglądali już dowody. Strach ogarnął jednego ze stryjków, ponieważ zostawił w domu dowód. Ale na szczęście miał książeczkę strażacką i pokazawszy ją, Ukrainiec uznał ją za dowód. Po przejrzeniu dowodów zaczęli się wypytywać o różne rzeczy, ale odpowiadano im, że nikt nic o niczym nie wie. Pokręcili się trochę po mieszkaniu i poszli dalej na wieś. Jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć z przestrachu, a już na powrót [Ukraińcy] szli i prowadzili dwóch sąsiadów. Do mieszkania wtoczyli się jak jaka hołota. Hardo krzyczeli i jeszcze raz przeglądali dowody. Kilku zaczęło plądrować w mieszkaniu komorę i strych, świecąc latarkami elektrycznymi. Przez czas takiego okropnego przeszukania wszystkich nas postawiono pod karabinem z podniesionymi rękami. Tak stojąc bez ruchu z pół godziny, omdlały [nam] ręce. Wreszcie wrócili plądrownicy. Ponieważ nic nie znaleźli, pokrzyczeli jeszcze trochę i poszli. To było moim najstraszniejszym przeżyciem, choć bombardowanie i front też były straszne.