JANUSZ CIEPLEWSKI

Janusz Cieplewski
kl. VIb
Łopuszno, 21 października 1946 r.

W 1939 r., pięknego, pogodnego dnia wojska niemieckie napadły na ziemię polską. Wkroczyły do miast i wiosek, jak i do Łopuszna. Każdy bał się groźnych żołnierzy. Spojrzenie ich było srogie. Mundury mieli zielone, a na czapce swastyki. Żołnierze polscy uciekali ranni do lasów lub jechali, ale po drodze kończyli życie. Pierwszą czynnością [Niemców] było zrywanie orłów polskich po urzędach i szkołach. Plugawili je. Zerwali też naszą chorągiew, a zawiesili swoją flagę ze swastyką.

W dużym kamiennym budynku na rynku zamieszkała sroga żandarmeria. Odnosiła się do Polaków lekceważąco. Obchodzili się z nimi okrutnie jak kaci. Codziennie przywozili na samochodach licho ubranych Polaków, skutych kajdanami, którzy z zimna dygotali na mrozie w zimie. Wszystkich prowadzili do lochów pod ziemią i tam ich w wodzie trzymali przez noc. Rano bili ich nahajami lub drągami z drzewa. Potem na wpół żywych rozstrzeliwali w parku. Można było zobaczyć, jak dwoma psami wilczurami szczuli Żydów na ulicy. Łapali Polaków i wysyłali do Niemiec na roboty.

Pewnego dnia samochody niemieckie przyjechały w nocy z wojskiem niemieckim do Łopuszna. Pojechali na wieś Skałkę. Widzieliśmy tylko ogień i dym. Potem dowiedzieliśmy się, że spalili wieś Skałkę i ludzi rozstrzelali. Niektórzy ukryli się w stawach, ale potem zachorowali i poumierali [z wyziębienia].

Pod koniec sierpnia 1944 r. partyzanci z tutejszej gminy wtargnęli do pustego budynku, opuszczonego przez żandarmerię niemiecką. Przestrzelili swastykę niemiecką.

W połowie stycznia 1945 r. wkroczyły wojska rosyjskie. Zadeptały one swastykę niemiecką. Łapali Niemców, którzy kryli się po lasach, rozstrzeliwali jednostki, a większość oddziałów brali do niewoli. Polacy im pomagali. Nie mogę nawet myśleć i pisać o torturach zadawanych Polakom przez zbrodniarzy niemieckich.