Dnia 10 lutego 1973 r. w Gdyni sędzia mgr Stanisław Lipiecki, delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Gdańsku, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293 i art. 129 kpk), z udziałem protokolanta Ireny Wiśniewskiej, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, świadek stwierdza własnoręcznym podpisem, że uprzedzono ją o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznała, co następuje:
| Imię i nazwisko | Bronisława Karwowska z d. Nowakowska |
| Imiona rodziców | Edward i Magdalena |
| Data i miejsce urodzenia | 23 grudnia 1910 r. w Kijowie, ZSRR |
| Miejsce zamieszkania | Sopot, [...] |
| Zajęcie | pracownica umysłowa |
| Wykształcenie | średnie |
| Karalność za fałszywe zeznania | niekarana |
| Stosunek do stron | żona poszkodowanego Czesława Karwowskiego |
Przed wybuchem drugiej wojny światowej mieszkałam razem ze swoim mężem Czesławem Karwowskim (ur. 8 stycznia 1898 r. w Wilnie, synem Lucjana i Elżbiety) w Gdyni. Mąż mój był kierownikiem Wydziału Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego Komisariatu Rządu w Gdyni. W wydziale tym pracował Stanisław Grenczyk, ale ja go bliżej nie znałam i nie miałam z nim żadnego kontaktu. Na krótko przed wojną wyjechałam do Warszawy, a po wybuchu wojny dalej na wschód. Po zakończeniu działań wojennych w Polsce wróciłam do Warszawy. Tu otrzymałam kilka kartek napisanych przez mojego męża z obozu dla zakładników w Gdyni.
Już po 20 października [1939 r.] nie miałam żadnej wiadomości od mojego męża, napisałam więc do gestapo w Gdyni, aby podano mi, gdzie mój mąż się znajduje. W odpowiedzi na moje pismo otrzymałam wezwanie do stawienia się w gmachu gestapo przy al. Szucha w Warszawie. Tam jeden z funkcjonariuszy oświadczył mi, że jak się wojna skończy, mam napisać do nich i wówczas otrzymam wiadomość, gdzie jest mój mąż. Napisałam też do obozu koncentracyjnego Stutthof, aby się dowiedzieć, czy tam nie ma mojego męża, otrzymałam również odpowiedź, że tam go nie ma. Kiedy napisałam do więzienia w Gdańsku, nadeszła odpowiedź z 23 lipca 1940 r., że mąż mój 10 listopada 1940 r. został zabrany przez gestapo gdyńskie.
Od różnych osób, których nazwisk już dzisiaj nie pamiętam, dowiedziałam się potem, że mąż mój 11 listopada 1940 r. wraz z innymi Polakami został przewieziony do lasów piaśnickich i tam zamordowany.
Po wyzwoleniu w czasie ekshumacji zwłok w Piaśnicy dokładnie rozpoznałam ciało mojego męża po różnych drobnych przedmiotach znalezionych w kieszeniach jego ubrania, po pasku, spinkach i po różnych kartkach, które miał przy sobie pisane jego charakterem. Zwłoki męża spoczywają na cmentarzu w Gdyni-Redłowie.
Protokół niniejszy odczytano.