ALICJA PAWEŁCZYK

Alicja Pawełczyk
kl. VI

Moje wspomnienia zbrodni niemieckich

Wiadomość o wojnie odbiła się echem po całym świecie. Polska młoda, istniejąca zaledwie 20 lat, nie mogła wstrzymać nawału wroga, który szybkim krokiem wkraczał do naszego kraju. Strach przed wrogiem zapanował w całej Polsce. Tłumy uchodźców ciągnęły z zachodu na wschód i po drodze zabierały masy innych. Do tych przyłączyliśmy się i my. Byliśmy ewakuowani aż za Wołyń, gdzie widzieliśmy wkraczającą w 1939 r. na ziemie polskie Armię Czerwoną.

Rozpoczęła się okupacja-niewola. Do domu z ewakuacji wróciliśmy w listopadzie. W początkach okupacji nie rozumiałam jeszcze słowa niewola. Nie zdawałam sobie sprawy, co to jest wojna, mimo że matka i brat opłakiwali utratę ojca, który gdzieś zginął bez żadnych wiadomości. Dopiero później zrozumiałam, czym jest Niemiec dla Polaka. Wtedy tak jak matka i brat pędzili życie w niepewności o jutro, zaczęłam pędzić i ja. Wtedy odczułam już pierwsze złapanie brata do robót w Niemczech, mimo że brata nie zabrali, bo był jeszcze za młody.

Bardziej utkwiły mi w pamięci czasy ostatnie, tj. 1943 i 1944 r. Głęboko wryła mi się w pamięć chwila, kiedy mi Niemcy zabrali matkę do obozu karnego. Myśleliśmy z bratem, że zostaniemy już sierotami, bez ojca i matki, lecz dzięki trudom dobrych ludzi, którzy zaczęli się starać o matkę, ponieważ my byliśmy bezsilni, matka po miesiącu wróciła do domu.

Ludzie żyli nadzieją. Spodziewali się, że każde jutro przyniesie zmianę – wolność Ojczyzny. Każdy udany czyn partyzantów uderzał radosnym odgłosem w me serce, jak i w serca innych rodaków, lecz strata chociażby jednego syna Ojczyzny przesłaniała ten promyk radosny i przynosiła chwile zwątpienia.

Mimo że wróg gnębił naszą młodzież ukochaną, ta wtedy po lasach tworzyła zbrojne organizacje i położyła kamień węgielny pod nową Polskę. Z dumą i radością na twarzy patrzyłam niekiedy na tych obdartych i wynędzniałych, lecz tak dzielnych żołnierzyków AK czy BCh.

Wieść o posuwaniu się wojsk radzieckich i o klęskach niemieckich na frontach zachodnich i wschodnich podniosła na duchu Polaków. Niemcy, mając zamiar stawiać opór wojskom radzieckim w Polsce nad Nidą, postanowili kopać okopy. Znów rozpoczęły się łapanki. Złapanie brata i pożegnanie z nim wryło mi się w pamięć, a potem tak radosne powitanie go, ponieważ uciekł Niemcom i wrócił do domu, a okopów nie kopał. Pamiętam również, jak w ostatnich miesiącach, tygodniach, a nawet dniach przed wypędzeniem okupanta brat z kolegami musiał się ukrywać po ziemiankach, stodołach i innych kryjówkach. Serce mnie nieraz bolało, jak widziałam brata zziębniętego, mokrego, kiedy wrócił z lasu, z pracy i musiał iść spać do kryjówki. Trudno, musiał cierpieć, a z nim matka i ja, ponieważ chciał być w Polsce i chciał być razem z nami.

Na odgłos huków armatnich zabiły nam serca. Wieść o planie wkroczenia Armii Czerwonej do Kielc rozbiegła się szybko po okolicy. Widziałam teraz, jak ta niegdyś, zdawałoby się, niezwyciężona armia Hitlera złamana cofała się w nieładzie i niedostatku. Niejeden Niemiec prosił o chleb, niejeden prosił o łaskę, lecz Polacy, którzy tyle krzywdy odczuli od okupanta, nie mieli nad nimi litości.

Wreszcie wkroczenie wojsk, bój o Niewachlów, pożar, wiele trupów. A później po raz pierwszy po sześciu latach niewoli hymn Jeszcze Polska nie zginęła i Rota wryły się głęboko w mą pamięć. Wszyscy byliśmy już szczęśliwi, ponieważ byliśmy wolni w wolnej Polsce.